Czasem wydaje mi się, że moje siedzenie w weekendowe wieczory przy komputerze wynika z głebokiego pragnienia zostania
bohaterem tragicznym. Ale to nie prawda.
Myśl druga:
Nasza kultura nie cierpi na deficyt informacji. Cierpi na przesyt informacją bezużyteczną, sztuczną. Umiejętność przeprowadzenia
wyszukania pożądanej informacji spośród bezmiaru wszystkich staje się wartością większą, a przynajmniej porównywalną, ze zdobywaniem/tworzeniem
informacji. Dlatego DJ jest gwiazdą.
Dodałem nową pozycję w sekcji filmowej - spot imprezy Renaissance Rec - gwiazdą wieczoru będzie Dave Seaman.
Przy okazji zapraszamy na imprezę ktora odbedzie sie 19 marca - wizualizacje Force Feedback Crew
A dzieñ wcześniej, 18 marca, w klubie GGOG koncert formacji Z^2 przy okazji przeglądu poetyckiego organizowanego przez PRZESUW
Aby opowiedzieć historię, musimy wybrać
bohatera. Niekoniecznie jednego, ale wybór musi zostać podjęty, nie możemy naraz opowiedzieć historii wszystkich ludzi świata.
Skazujemy się więc na subiektywność od samego początku, zanim jeszcze zaczniemy, określając granicę tego, co ważne dla opowieści.
Automatycznie więc każda historia "opowiadalna" jest jednocześnie nie do koñca prawdziwa. Wydzierając słowa które piszę, pod którymi
postawię swój podpis, spośród wszystkich słów jakie mógłbym w danym momencie powiedzieć, pozbawiam się przywileju objęcia milczeniem
całej prawdy. A więc podejmując działanie zrzekam się doskonałości - przestaje być ona moim celem.
Obawa: co, jeśli cała wartość mojej dotychczasowej twórczości polegała tylko i wyłącznie na tym, że
oglądając to co robie, ludzie mówili sobie 'też mogę'?
Ja czuję się zawiedziony, mam tylko nadzieję, że wspomogłem czyjś rozwój. No i drugą, że
będę miał na koncie kilka tworów które będą dla ludzi wartościowe poprzez siebie same.
Mem który potrafi być zarówno pasożytem, jak symbiontem, ale troche
wymusza.
A kawał o żarówce w ustach znacie ? :P future control Tylko zapętlić się łatwo.
Najdalej przedwczoraj wątpiłem poważnie
w sens zajmowania się czymkolwiek, co nie jest niezbędne do przeżycia, nie chciało mi się robić wizów, nie chciało mi się
robić filmów - nic.
Przypomniało mi się to wczoraj, gdy miałem na biurku pożyczoną kamerę która w przeciwieñstwie do mojej nie ma zjaranego
wyjścia DV, i zabrałem się do zgrywania materiałów z kilku taśm które się uzbierały....
Zazwyczaj wykonanie tak męczącej czynności
jak obejrzenie od początku do koñca jakiegoś filmu, powoduje we mnie rozpierające uczucie pragnienia robienia czegoś,
poczucie niewykorzystywanej mocy, którą najlepiej by było czymprędzej zaprzędz do służby - jeśli nie ludzkości, to przynajmniej
mojemu ego.
A jednak tak często koñczy się to na napisaniu paru słów na komputerze. A jeszcze częsciej na pomyśleniu, o napisaniu paru słów.
A przecież, choć czynności te niewątpliwie mają przyszłość, śą one całkowitym zaprzeczeniem działania.
<refleksja mode off> wracam do porządkowania pokoju (analiza związków przestrzeni z umysłem doprowadza mnie powoli do zrozumienia wpływu bałaganu na skupienie)
Narzędziem malarza jest płótno, farby i pędzle. Narzędziem muzyka jest jego instrument i nuty. Narzędziem
artysty nowych mediów jest komputer. Musi wiedzieć jak skonfigurować system, tak jak wiolonczelista musi
wiedzieć jak dbać o smyczek. Dobrze, jeśli ma pojęcie o teorii próbkowania, algorytmach interpolacji, transformacie
fouriera, tak jak dobrze, jeśli malarz wie, jaki jest skład farby i trwałość włosia
Oczywiście samo obycie z narzędziem, oswojenie medium, nie czyni z człowieka Twórcy, ale brak tego obycia
może go w pewnych okolicznościach (które w obecnej rzeczywistości występują coraz częsciej) kompletnie unieszkodliwić.
O ile jeszcze chyba praktycznie każdy ma w wpisany komórce magiczny ciąg cyferek opisany np 'marcin - komputerowiec' (swoją drogą
zabawne jak długo zajęło mi znalezienie takiego przykładu imienia żeby nikt ze znanych mi komputerowców się poczuł się dotknięty;P)
który może wykorzystać w sobotni wieczór gdy wszelkie próby przekonania bezdusznej maszyny do współpracy zawodzą, o tyle
w działaniu 'na żywo' bardzo jednak przydaje się posiadanie paru odruchów we krwi.
Ile to już razy w środku imprezy, pośród dymu, świateł laserów i łomotu basów, trzymając latarkę w zębach wyszarpywałem
z mojej maszyny kolejne karty...
Chyba
jednak rozumiem fatalizm. Wiara w zwycięstwo nie jest w stanie przekonać mnie, że zwycięstwo istotnie
nastąpi.
Przecież wszystkie maszyny nie mają prawa działać.
Ale nie przestaję. Naturą pszczoły jest robić miód.
Czasem
zastanawiam się, czy przy dzisiejszym tempie życia, dwudziestokilkuletni człowiek jest jeszcze
się w stanie nauczyć nowych rzeczy.
Sądzę, że tak. Ale kiedy patrzę w górę, i widzę jaka przedemną jest droga,
Taak,
dzieñ luzu był mi zdecydowanie bardzo potrzebny. Jest lepiej. Byłoby jeszcze lepiej gdybym nie polał
tej mikroelektroniki, a gdybym nie polał czujników, to by już było zupełnie dobrze, ale zle nie jest.
Udało się uporządkować kilka zaległych spraw.
Dodałem kilka starszych fot, z datami wykonania, więc nie pojawią się na górze listy. Tropienie
zostawiam wytrwałym. Poza tym dużo pomysłów, które próbują się wydostać. Mówię im: jeszcze chwila.
Czy to nie przerażające, że czasem różnica pomiędzy pracą a zabawą sprowadza
mi się do jednej pozycji w górę lub w dół na liście 'recent projects' w premiere
Spostrzeżenie:
kiedy dzwoni telefon - gra melodyjkę. Melodyjka zawiera w sobie jakiś (choć zazwyczaj niewielki) ładunek
emocjonalny - odebrana przez nas rozmowa jest więc zestawiona z przekazem melodyjki, jest przez niego umiejscawiania.
A jednak dzwoniący nie zna melodyjki która jest mu przyporządkowana. Zastanawiam się ile nieporozumieñ powstało z tego
powodu.
Leżę. dokładnie za moją głową płomieñ świecy, rozświetla ścianę
pokoju, widzę go trzecim okiem z tyłu głowy. wypala się, gaśnie. w
pokoju zapada powoli ciemność, migocący ostatkami płomieñ świecy wyciąga
ze ściany przede mną wzory, kształt - to jakaś twarz. ma fakturę jak
cieñ na mojej przerobionej fotce. Przypominam też sobie, że widziałem
ją we wzorach na siedzeniu w skm, i jeszcze w jakiś miejscach. jeśli
to jest ktoś - to jest mi znajomy, choć to raczej jakaś część mnie.
patrzę na twarz. odczytuje z niej, co mam robić.
robię to.
piętnaście minut pózniej znowu kładę się spać, przpominam sobie
spotkanie - i wtedy uświadamiam sobie, że nie zapalałem świecy. że
żadna świeca nie paliła się, ani nie gasła. że na ścianie nie było
żadnej twarzy.