Fallout. Postnuklearna wojna pomiędzy wszystkimi a wszystkimi. Spośród tych, którzy przetrwali koniec świata.
Pustkowia wciąż jeszcze dymią radioaktywnym śluzem, wszyscy którzy nie zostali zdmuchnięci samymi uderzeniami, szybko mutują, zastanawiając się
ile jeszcze uda im się przeżyć broni na amunicji, która nie została zniszczona podczas armaggedonu po którym przestało istnieć większość miast świata.
A przynajmniej świata dookoła, w promieniu paru kilometrów, jake udało Ci się przejść, gdy wychodzisz z jednego ze schronów. I tak dalej i tak dalej.
Fascynująca gra. Dzięki Hijack ;).
A potem bateria się koñczy, nagły powrót do reala, budzę się w pociągu PKP.
Oczywiście nie da się dostać żadnego prądu, a w WARSIE wisi nawet kartka, ze znakiem -=zakaz laptopów=-. Ale to już inna opowieść z podróży.
--
W pociągu wrocław - toruñ miasto, kolega euredyta z olsztyna podał mi adres strony falloutowej http://www.nma-fallout.com
Podobno są nawet mody pozwalające na budowanie swoich wechikułów.
W pociągu toruñ główny - gdynia główna z koleji, bardzo ciekawe wizuale. Odkładam egzemplarz 'Ksiąg Bestii' z wyborem tekstów Aliestera Crowleya w tłumaczeniu Dariusza M.
Zakładam słuchawki, puszczam All Is Full of Love w remiksie którego nie słyszałem wcześniej, a potem set transowy od FractalGee, i łapię się na tym że budzę się jeszcze
raz w pociągu PKP, odbywa się właśnie na bardzo niskim stanie wzbudzenia pojedynek magiczny na parę Technicsów i dwa różañce, choć być może Panie stosowały je dla ochrony.
Kto wie, czy nie dałbym trochę głośniej gdyby nie ich modlitwa.
wizualizacje są obecnie na takim poziomie, że przez większość czasu ciężko jest to oglądać
komuś kto się nie zajmuje w tej chwili czymś innym, w praktyce całe sety oglądają jedynie VJe którzy je
aktualnie grają, a i to nie zawsze.
Niemniej jednak dobrym vj zdażają się fragmenty, pojedyncze czyste nuty jakie udaje się uzyskać
na tym zupełnie nowym instrumencie jakim jest żywa wizja, live video.
--
Mam już wszystkie narzędzia, co napełnia mnie szczęściem. Czasami myślę jednak że do samego
robienia potrzebuję współpracy. Kogoś kto ma także swój pomysł, który dopełnia się z moim. Może będzie to kilka osób. Może
to będziesz Ty. Tak naprawdę jednak o wyniku zadecyduje rzeczywistość i to ile uda się nam
włożyć energii w to marzenie, które będzie tego warte.
Nic, tylko wybierać w marzeniach.
No i stało się, na http://resolume.com do sciągnięcia beta wersji 2.4 resolume, która
zgodnie z zapowiedziami twórców (pisałem o tym na stronie), obsługuje beatmatching. Przed chwilą sprawdzałem - działa jak powinien.
Tym samym poszło na marne kolejne dzisiaj spędzone pare godzin na konfigurowaniu Yamahy RM1x + Ableton Live + MidiYoke + Resolume,
żeby szedł obraz równo z dzwiękiem. Co prawda moje rozwiązanie było dużo bardziej elastyczne, pozwalało nagrywać swoje ruchy, sterować
w dowolny sposób kształtami przebiegów, no i praktycznie seamless obsłygiwało dowolną ilość Ediroli V4, niemniej jednak wiązało się
z koniecznością targania wielkiego klocka, jakim niewątpliwie jest RM1x, od dziś każdy amator wizualizacji ma to w swoim laptopie.
Rm1x może mi się jeszcze przyda do czegoś, na razie jednak chowam ją na półkę, i pochwalić się mogę najwyżej tym że moje wizualizacje
bywały synchronizowane na rok przed wypuszczeniem Resolume v. 2.4.
Mała reorganizacja działów na stronie, teraz bardziej odpowiadają temu czym się zajmuję. Do tego oficjalna premiera TERAKOTYjako video i audio,
opis działañ live i na razie mało wypełniony dział labolatorium.
Drodzy Ziemianie. Przybywam do waszego świata, w poszukiwaniu elementów do mojej maszyny. Rozglądam się, coraz więcej
rozumiem. Moje interakcje z Wami ograniczają się
do wymiany technologii i inspiracji z innymi na polu tzw. sztuki, oraz wymiany handlowej w razie potrzeb.
Proszę o zrozumienie, jestem tylko jak E.T. w filmie Spilberga, za pomocą parasola wysyłający do
ziomków gdzieś bardzo daleko
komunikaty z wędrówki przez te piękne krainy. Pocztówki z pobytu na ziemi.
Jak zarodnik grzyba przemieżający- wszechświat na kolejnej komecie, autostopem przez galaktykę. Sam nie posiadający ciała,
a jednak będący somą, uświadomieniem sobie swojego bytu.
Laptop (przenośny komputer osobisty), to najbardziej uniwersalne urządzenie jakie zbudował człowiek.
Z wielu przykładów: dziś posłużył jako emulator całej szafy syntezatorów, a w drugim oknie mikser, efekty, dostęp do
wcześniej nagranych fragmentów i wmiksowania ich do tego co robisz, do tego mój brat na wiolonczeli, na ten sam wirtualny
stół mikserski z efektami. Efekt mam nadzieję niebawem online. Godzinę pózniej - trzyśladowy kombajn do wizualizacji, jeszcze
cztery godziny pózniej, edytor tekstu i wpisywanie newsa na strone.
Z okazji ustabilizowania się mojej sytuacji hostingowej (jednak superhost), dodałem relację
z bałtyckiego festiwalu nauki, jedenaście nowych filmików na vlogu, oraz 23 mniej lub bardziej nowe zdjęcia.
Ps. od bradzo dawna nie dało się wejść do starszych newsów, a nikt problemu nie zgłosił. Widocznie nikogo to nie interesowało. Nikt interesuje się niewieloma rzeczami.
Elektronika - rozumiana jako składanie obwodów z tranzystorów, kondensatorów, oporników, cewek, dławików, połączonych według
określonej zasady, której moje zrozumienie pod koniec studiowania elektroniki jest żadne, została wyprzedzona przez
technikę cyfrową. Przy niej, projektant musi tylko poskładać funkcjonalne podzespoły, co sprowadza się do przeglądania
datasheetów nowych elementów i szukania takiej kombinacji, jaka optymalnie wykorzysta funkcjonalność dostępnych modułów
(a następnie umówienie się z chiñczykami na tanie wykonanie dziesięciu tysięcy sztuk)
A na środku mikrokontroler, albo matryca programowalna, albo jedno i drugie, i o prądzie elektrycznym musimy pamiętać tylko
gdy doprowadzamy zasilanie, ewentualnie gdy przestrzenne zagęszczenie informacji w danym regionie pola elektromagnetycznego
spowoduje niepożądane interakcje, przesłuchy i interferencje, zaburzające zaplanowany porządek przepływu bitów. Po kilku próbach,
lub po prostu kupując większy podzespół, i programując go według potrzeb, możemy stworzyć prawie dowolne urządzenie. Odtwarzacz
mp3? proszę bardzo - moduł pamięci, kontroler, moduł dekodera mp3. Odtwarzacz dvd? moduł dekodera mpeg2 z obsługą menu,
moduł napędu i odczytu nośnika, wklejenie swojego logotypu do szablonu pamięci rom.
To bardziej jak programowanie, niż elektronika, w sensie dawnym łamane na szlachetnym. Za czasów pionierów techniki analogowej,
przykładowo legendarny filtr dolnoprzepustowy Mooga (o którym była już mowa), było to składanie ze sobą setek wzajemnie
wpływających na rozkład prądów elementów, które należało bardzo prezycyjnie zestroić, mając cały czas pełne zrozumienie dla
głębokiej zasady funkcjonowania tego kawałka materii. Elektronika
cyfrowa, to jak klocki lego, gdzie dokupujemy kolejne zestawy. A elektronika analogowa, jest bardziej jak sterowanie setkami,
tysiącami, milionami małych zaworków, z których każdy przepuszcza po trochu (czasem bardziej, a czasem mniej) prądy
rzędu nano lub mili amperów. Projektant zestawiał ze sobą zawory, zapory, rurki, spiralki, i inne prawie hydrałliczne
konstrukcje (nieprzypadkowo mówi się o płynięciu prądu - prawa kirchoffa obowiązują też idealne rzeki).
Strumienie elektronów, wytwarzane są w elektrowni, najczęściej poprzez turbiny na parę wodną, skąd gruby warkocz trójfazowej
mocy pędzi do nas rozhuśtany tą turbiną i jej ruchem obrotowym do 50Hz sinusoidalnego pulsu. Małe buczące stacje transformatorowe
przeplatają warkocz z kilkunastu tysięcy volt na obecne w każdym mieszkaniu europy 230V, potem mały grzejący się na ziemi
zasilacz robi odkręca i zakręca kurek z dostępem do sieci energetycznej, wstrzykując strumienie elektronów do przygotowanej
pojemności, pilnując by stan ładunku zapewniał na wtyczce którą wkładam do mojego komputera w okolicach 19.2V prądu stałego.
Stamtąd niezliczone stabilizatorki, oscylatorki, dzielniki częstotliwości, filtry, a zaraz potem ocean milionów tranzystorów budujących
razem złożone funkcje logiczne, przełączających się jak elektroniczna pozytywka, grających podkład dla mojego ludzkiego
solo na klawiaturze laptopa.
A ja siedzę, i wpatruję się we wzór, jaki ta maszyna wytwarza na swoim wyświetlaczu.
Bałtycki Festiwal Nauki:
http://www.festiwal.gda.pl
Na Uniwersytecie Gdañskim odbywa się festiwal, w ramach którego Zambari opowie conieco i zademonstruje generowanie fraktalnych kształtów za pomocą video-feedbacków.
Wykłady noszą tytuły:
"Zadziwiający świat fraktali i chaosu" oraz "Dlaczego świat pozostaje
nieprzewidywalny?", odbywają się na Wydziale Matematyki i Fizyki Uniwersytetu Gdañskiego, wykłady: c
czwartek 26.05.2006 i piątek 26.05.2006, po 4 wykłady od 10 do 14(?)
ostatnie 15 minut każdego wykładu - feedbacki by Zambari z pomocą Divii podczas niektórych
Przeglądając Reaktor User Library zastanawiam się:
W jakim stopniu za muzykę odpowiedzialny jest muzyk (wykonawca lub drugi) a w jakim twórca instrumentu. W jaki sposób
mentalność ludzi afryki ukształtowana jest brzmieniem bębna, na ile wynalezienie fortepianu ugruntowało pozycję zapisu nutowego. Na pan Robert Moog
ukształtował podwaliny współczesnego brzmienia muzyki elektronicznej, na ile zbudowanie Tr-808 z jego głęboką analogową stopą, dało początek muzyce
House.
GMAIL - chodzi swietnie. Duża pojemność konta,
bardzo wydajny interfejs, wiele nowatorskich rozwiązañ, które ułatwiają życie. Dziś
w pasku z reklamami (żadnych bannerów - jedyną grafiką na gmailu jest małe logo gmail
- dzięki temu strona ładuje się błyskawicznie) przeczytałem o nowej kamerze JVC.
Zastanowiło mnie to, bo ostatnio przeprowadzałem mały research na ten temat, po pytaniu
w mailu jakie dostałem. Przejrzenie Polityki Prywatnośći
wiele wyjaśnia. Google śledzą wyszukiwane przez Ciebie słowa, a także maszynowo
przeglądają maile, na podstawie częstotliwości występowania określonych haseł,
przydziela ci reklamy, które mogą Ciebie interesować. W zasadzie nie budzi to mojego
mocnego sprzeciwu, zwłaszcza że w zamian dostaję dostęp do bardzo potężnych narzędzi
(google search, google maps, google video, google mail). Martwi tylko jeden z ostatnich
punktów pełnego tekstu polityki prywatnosći w następującym brzmieniu:
Google only shares personal information with other companies or individuals outside of Google in the following limited circumstances:
(...)
* We have a good faith belief that access, use, preservation or disclosure of such information is reasonably necessary to (a) satisfy any applicable law, regulation, legal process or enforceable governmental request, (b) enforce applicable Terms of Service, including investigation of potential violations thereof, (c) detect, prevent, or otherwise address fraud, security or technical issues, or (d) protect against imminent harm to the rights, property or safety of Google, its users or the public as required or permitted by law.
Co w praktyce oznacza, że jeśli zarząd googli postanowi nagle pomóc w ściganiu (pod pretekstem terroryzmu zapewne, tak
jak kiedyś pod pretekstem komunizmu (w stanch) czy antykomunizmu (u nas)) osób o nieprawomyślnym sposobie patrzenia na świat,
bardzo łatwo można takie osoby zidentyfikować, jednocześnie mając dostęp do całej ich korespondencji, historii haseł wpisywanych
w wyszukiwarkę, map jakie odwiedzali itp. Martwi to zwłaszcza w kontekscie niedawnego posunięcia googli w chinach - tzn
ocenzurowaniu wyszukiwanych stron - co zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo ważny aspekt.
Do googli przyzwyczailismy się już tak bardzo, że bardzo często odruchowo traktujemy pierwsze 10 wyników szukania jako
wiarygodne zródło informacji na dany temat. O istnienia stron, które w wyszukiwarce się nie pojawiają, bardzo trudno czasem
jest się dowiedzieć. W dodatku amerykanie kontrolują to, które informacje pojawią się 'wyżej', a więc które potraktujemy
jako ważniejsze. To bardzo, ale to bardzo potężny instrument kontroli, być może nawet najpotężniejszy z dotychczas
istniejących. Chcesz dowiedzieć się czegoś np. o tybecie? Proszę bardzo. wystarczy
poszukać. Jeśli jednak jesteś chiñczykiem, wyświetlą ci się tylko oficjalne informacje rządowe, czyli zapewne
statystyki ludności w tej chiñskiej prowincji, albo coś podobnego. Jak łatwo jest teraz IM sprawić, aby o dowolnej rzeczy
można było dowiedzieć się tylko określonego wycinka informacji.
Kolejna nieobecność w sieci ponownie z winy
superhosta. W miedzyczasie padl mi dysk w laptopie, wiec wpisy na newsoblogu od tego czasu zostaly utracone - nie backupowalem
tego bo zawsz miałem mieć online najbardziej aktualną wersję. No i klops.
Przepraszam za trudności w dostępie do strony ostatnie kilka dni, provider zmienił adres serwera, nie informując mnie o tym,
przez co zanim nie udało mi się poodkręcać sytuacji z DNSami domena była niedobrze podpieta.
Miksując wideo do bitu, robię średnio pewnie gdzieś koło trzech tysięcy cięć lub sklejek na godzinę, gdyby chcieć traktować
to jako montaż. Licząc że podczas trwającej osiem godzin imprezy trzy godziny miksuję do bitu, mnożąc razy liczbę odbytych imprez
wychodzi...no tak, ile... nie wiem dokładnie ile było tych imprez... ale lekką ręką liczyć można że zrobiłem 20 000 cięć montażowych, a
pewnie więcej. Ciekawe ile filmów fabularnych by z tego wyszło.
A jednak montaż wizualizacji to nie zupełnie to samo. Tu wgłębić by się chciało w montaż. Zabawne, divia pisze mi sms, że też pisze
tekst o montażu teraz. A ja w warszawie. No ale wracając do tematu. Przy montażu filmu najważniejsze, to wybrać dobre fragmenty z
materiału, który istnieje w nadmiarze. Spośród dubli wybrać te, na których aktorzy spisali się najlepiej, posklejać tak, aby montaż
był niezauważalny, prowadził fabułę. Przy wizulalizacjach jest trochę inaczej. Dobór contentu jest oczywiście kluczowy, ale sposób
puszczenia, montaż, stanowi element samodzielny, podlegający niezależnej ocenie - na dobrą sprawę można by oceniać wizuale, składające
się tylko z kolorowych plansz, wypowiadając się na temat techniki miksowania. Wyobrażam już sobie punkty w kategoriach: precyzja timingu,
reakcja na przejścia, rozkład akcentów względem muzyki. A miksowana "treść", content, pętli się gdzieś pod spotem, ewentualnie pętli się
równo do bitu, jeśli używamy sekwencera (lub sofu z opcją synchro, przypominam - czekamy na nowe resolume). Gdy zapatrzymy się na
rytmiczny obraz, damy mu zahipnotyzować się symulowaną synestezją, po drugiej stronie lustra odkrywamy, że montaż zmienia swoje znaczenie.
Nie jest już wyborem dublu, a raczej pewną regułą, która określa sposób przyporządkowania określonych klatek obrazu w określonych punktach
taktów muzyki. W najprostrzej postaci, reguła ta, zapisana słowami brzmieć może: jeśli znajdujemy się w 1 lub 3 części taktu (zakładam, że
muzyka leci 4/4 - wariant europejsko/amerykañsko/taneczny), pokazujemy dowolną klatkę z materiału A, jeśli w 2 lub 4, dowolną klatkę z
materiału B. (w zrozumieniu powyższego fragmentu bardzo pomaga elementarna znajomość nut - RAZ, dwa, trzy, cztery, RAZ)
Albo wysłuchujemy się w jakiś konkretny dzwięk, na przykład werbel, dajmy na to. Krótkie uderzenie na 2 a długie na 4, odpowiada temu konkretna
reguła przełączania zródeł. Co ciekawe, rozgrywa się to zupełnie niezależnie od kwestii doboru contentu, relacja jest najwyżej taka, jak
relacja konturów (o ile występują) i barw sąsiadujących klatek.
Obraz podany w taki sposób, tj zmieniający się idealnie na określony dzwięk muzyki (no nie przesadzajmy z tym idealnie - mózg automatycznie
koryguje błędy rzędu 60ms) ma ciekawe właściwości - może zmieniać słyszenie, oraz jest zmieniany dzwiękiem. Zaczyna się magia. (Która
może w pełni rozwinąć skrzydła przy odpowiednim użyciu sekwencera)
Wróćmy jeszcze na sekundę do montażu filmowego. Funkcjonuje on w ramach czasu dzieła - dana scena, ujęcie, ma przyporządkowane miejsce
w czasie, liczonym od początku do koñca filmu. Można to wyobrażić sobie jako klip na timeline programu montażowego, albo (dużo bardziej
plastycznie), jako np. metrowy odcinek celuloidu, sklejonego z innymi odcinkami, które pózniej odtwarzane są zawsze w tej samej
kolejności przez projektor. Porządek ten obiektywnie istnieje, to znaczy odnośnie danej wersji danego filmu, można jednoznacznie stwierdzić,
która scena następuje po której, w razie wątpliwości biorąc kliszę do ręki i oglądając pod światło.
Z wizualizacjami sprawa ma
się nieco inaczej. W zasadzie istnieją one tylko "tu i teraz". Na stopklatce w prostokątnym obrysie na ścianie wyświetla się coś jakby fotografia.
Patrząc wstecz mamy tylko wygasające podrażnienie siatkówki, i nieodgadniony następny ruch vj. O ile nie trwa rejestracja, nie da się
odtworzyć tego co dokładnie i w jaki sposób w owym prostokącie się pojawiło. W pewnym sensie jest to więc działanie ulotne, chwilowe,
z produktem niezmiennym przez 20milisekund półpola wideo, natychmiast przekształacjącym się w coś nowego. Ale w zasadzie to samo
powiedzieć można o muzyce - GDY ZATRZYMAMY CZAS, MUZYKA SPROWADZA SIę DO CI¦NIENIA POWIETRZA. Jedyne co może pozostać, po odegranej muzyce,
i pokazanych wizualach, to zmiana świadomości odbiorcy. Słuchający właśnie tego dzwięku, następującego po tamtym, patrzący na TEN obraz, który
zmienia się na TAMTEN, gdy nadejdzie TAMTEN dzwięk, może pomyśleć w nieco inny sposób o tym, o czym myślał przed chwilą. Nawet jeśli ta
zmiana będzie o pół procenta, to natychmiast potęguje się tym, że ludzie dookoła niego też odczuli to pół procenta (przypominam - mamy doczynienia
z dynamicznym układem chaotycznym, gdzie najmniejsza zmiana szybko prowadzi do nieprzewidywalnych rezultatów) i tak, w ciągu paru
minut, przynajmniej niektórzy z nich, zaczną myśleć o rzeczach zupełnie innych, o których nie pomyśleli by, gdyby nie to, że ktoś sili się
jak może, żeby na tym małym białym prostokącie na ścianie rzucić fotony w odpowiedni sposób.
ps. Dziś świeciłem na 10 ekranów plazmowych i matryce 16 rzutników (cube).
Odkąd zamiast idei mamy pomarañczę, mój telefon ciągle mnie niepokoi elektromagnetycznie (co objawia się nieustannie
takim odgłosem jakby stukania). Niedzadko przy tym przynosząc esemesową informację o kolejnej promocji, w stylu :
kup
doładowanie za 50pln teraz, a damy ci unikalną szansę: Nowa cena specjalnie dla ciebie! Kupuj esemesy za mniej niż jedną tysięczną złotówki (0.001PLN=0.1 grosza! JEDNA DZIESIATA GROSZA !)
Tego jeszcze nie było! Wyślij SMS o tresci "tysiac" na numer 02048, aby dokonać zlecenia zakupu Dziesięciu Milionów SMSów w pomocyjnej cenie,
do wykorzystania w ciągu 20 dni. Koszt SMSa promocyjnego wynosi 399PLN+VAT.
Sms w wersji skróconej brzmi zazwyczaj tak: "nowa cena w promocji, sms za mniej niz jedna tysieczna zlotowki, szczegoly na www"
Czas zmienić sieć czy u innych operatorów tak samo?