Nad ranem, pierwszego stycznia 2003
roku, kiedy opadł kurz, ostatni goście poszli do domu, opuszczając wielką trzy-poziomową willę, którą wynajął
Poison, a wschodzące coraz wyżej słoñce zalało surowe ściany budynku pomarañczowym światłem, po raz pierwszy
pomyślałem, że mógłbym częściej robić wizualizacje.
Parę dni pózniej zmieniłem kartę graficzną, z ELSA RASOR III na ATI Radeona, w radeonie puszcznie wideo na drugim
kanale nie obciążało procesora tak bardzo - kluczowa sprawa do płynnego wideo. Jakiś miesiąc pózniej odezwał się
Oskar, którego poznałem na urodzinach Glenna pół roku wcześniej. Spotkałem się z nim i z Blackiem, i niedługo
potem zaczęliśmy pierwsze występy jako Force Feedback Crew. Jakoś tak wyszło, że pierwszy rok świeciliśmy bardzo
często - przynajmniej raz w miesiącu, a czasami co tydzieñ. Chwyciłem bakcyla. Wygłosiłem też prognozę - będzie mnie
to interesować dwa - trzy lata, potem albo się coś zmieni, albo zostanie mi już na dłużej.
Kiedy dziś patrzę na korkową tablicę, do której przypiąłem zachowane ulotki z imprez,
wychodzi mi że mam za sterami miksera przelatane jakieś 300 godzin. ¯aden rekord, ale wystarczy, żeby wiedzieć
już mniej więcej o co w całej tej zabawie chodzi.
Zaczyna się ruch w stronę wideo. Po filmie offowym przychodzi czas na wizualizacje.
Wideo dla mas. Twórz swoje media. W gruncie rzeczy to proste, i z miesiąca na miesiąc robi się prostrze. Dziś na
Tripzone.Org trafiłem na newsa, że do nowej wersji resolume dodają opcję
synchronizacji wideo. Nareszcie. Zdążyłem już kupić sekwencer midi
żeby móc to robić jako jeden z pierwszych, no ale lada miesiąc każdy zdolny młody człowiek będzie tak mógł
puszczać obraz.
A tymczasem ja wracam do korzeni, nadrabiam zaległości jakie zrobiłem sobie w muzyce,
przez czas, kiedy uczyłem się video, i dłubałem materiały na te wszystkie dziwne imprezy.
Będą nowe projekty, liveacty A/V. W jednych będę robił wideo, w innych dzwięk, w jeszcze innych i dzwięk i obraz.
Bo przecież to jedno i to samo - wibracje, odbite fale, ich wzajemne interferencje, percepcja bozców, które
udają rzeczywistość
Bo tak naprawdę wizuale były mi po to, żeby zobaczyć na ile dzisiejsza technologia pozwala na osiągnięcie syntezji,
połączenia obrazu i dzwięku tak ścisłego, że niewiele brakuje do całkowitego zatopienia świadomości w strumieniu....
Jeszcze trochę brakuje, choć do pewnego stopnia można to robić już dziś. Choć na razie udaje się rzadko - średnio
pewnie ze trzy razy po minucie na imprezę. Nie wszystko jest prosto zaimprowizować do muzyki tanecznej granej
ku uciesze gawiedzi
Wszyscy jesteśmy wciąż na dnie oceanu, przeszliśmy tylko z fazy ciekłej do gazowej -
pływamy po rzadkim powietrzu, odpychając się od ziemi, i powoli, w miarę jak doskonali się nasza wiedza o
otaczającej nas rzeczywistości, możemy zacząć uwalniać się od postrzegania tylko tego, na co zezwalają nam
zmysły. Zanim jednak ludzkość wejdzie na następny etap, potrzebujemy skonstruować jeszcze wiele wiedzy.
Wiele zależy teraz od genetyki, choć oficjalnie badania są wstrzymane ze względów etycznych. Wiele zależy od
technik komunikacyjnych (bezprzewodowy internet już jest), myślę że inżynieria oprogramowania jeszcze długo
nie powie ostatniego słowa.
Technologicznie wystrzeliliśmy do przodu niewyobrażalnie szybko - rozwój świadomości został jednak w tym
procesie pominięty - a może jeszcze nie przyszedł na niego czas. Otwierając nowe kanały, szybsze, bardziej
zrównoleglone, uwikłane, turbulentne, kwantowo nieoznaczone sposoby podawania sobie informacji, tworzymy
mentalną sieć połączeñ, która spina nasz materialistczny świat, spowrotem w jedną całość,
w której może chodzić już nie tylko o pętlę zrobić/sprzedać/kupić/zjeść.
Kiedy myślisz 'rzeczywistość' myślisz o tym co postrzgasz, albo co możesz postrzec. Domy, firmy, kobiety, mężczyzni, samochody,
seriala telewizyjne. Rozpoznajemy te rzeczy na podstawie tego jak wyglądają, jak się poruszają, jakie wydają
dzwięki, zapachy, wibracje. Nasze mózgi sporządzają na nasze potrzeby 'wirtualne' mapy - na których oznaczają
napotkane bodzce i notują na marginesie sugestie zachowañ wobec podobnych fenomenów, gdyby zdarzyło nam się
jeszcze jakieś spotać. Ale mapa to nie terytorium.
Ucząc się o mechanizmach które umożliwiają poruszanie się po tak skomplikowanym systemie jak rzeczywistość,
za pomocą sprawnie na bierząco budowanych modeli, torujemy sobię drogę do rozumienia spraw, o których na razie
nie wiemy nawet, że istnieją
W tym kontekscie można porównać wizualizacje do eksperymentów z wytwarzaniem tworzyw
sztucznych. Odpowiednio spreparowana mieszanka audio i wideo, może rozpuścić wierzchnią warstwę postrzegania,
przecisnąć się przez siatkówkowe postrzeganie kształtu koloru i ruchu, aby wywołać stan, w którym umysł zaczyna
'odklejać się' od aktualnego programu, gotowy do poznania innego, a bogatszy o nowe doświadczenia, przesycone
szerokim strumieniem bezpośredniej transmisji, być może nawet nieco już zmęczony z przeciążenia, uświadamia sobie nowe cechy
rzeczywistości.
Rekonstruuję się. Staję się na Nowo.
Wdech. Wydech. Chaos mówi: om
Mniej więcej tymi słowami moja strona witała was przez ostatni miesiąc.
(O ile nie ma z nią akurat problemów technicznych,
a ostatnio były a, bo w ciągu czterech miesięcy trzeci raz zmieniam serwer na którym są pliki)
Granica postrzegania czasu stała się dla mnie śliska, uwolniony punkt percepcji musi tylko nauczyć się
budzić się, zyskiwać świadomość podczas snu.
Pracuję nad nowym filmem.
spektrum.
Rzecz ma się o pewnej podróży, wewnętrznej w sensie kosmicznym.
A wczoraj, przypominając sobię historię swojego życia, zdałem sobię sprawę z wagi samplingu. 1999 - Ruins - utwór z sampli wyciętych z
jakiejś gierki fantasy, zrobiony jeszcze na FastTrackerze, potem Bezpieczeñstwo, też Tracker. Sześć lat pózniej koñczę uczelnie
techniczną, na którą poszedłem żeby opanować tam wiedzę o budowaniu urządzeñ, zaczynam naukę gry na instrumencie który pozwala mi (na razie w
ograniczonym zakresie, ale trzeba jeszcze poczekać na rozwój techniki) składać na żywo sample audio i video w coraz bardziej
dowolny sposób.
Jak kilkoro z was zauważyło, od jakiegoś czasu na mojej stronie pozycje nie tylko pojawiają się (poszerzając
publiczny fragment archiwum), ale także znikają w zapomnienie, stając się niedostępnymi online.
A to tylko element chaosu, zapowiadany na przełom aktu pierwszego i drugiego powoli pokazuje wkracza na scenę.
Z pamiętnika Krzysia, lat 23:
Do szkoły poszedłem tak, żeby się nie spóznić, odebrałem od starosciny zaswiadczenie o studiowaniu do przedłożenia w WKU, laborka minęła
całkiem znośnie, (okazuje się że narysowanie osi symetrii rysunku technicznego bardzo poprawia optycznie jego symetrię), wracając do domu
myślałem o kształcie asfaltu.
Zaczęło się od banału, to jest nie mogę odpisać na jakąś wiadomość, bo brat siedzi na tlenie. Potem coś, potem coś innego, telefon że czy
mógłbym przygotować zestawienie zrobionych dla diverse klipów, potem tamto, potem owanto, gdy próbuję na kanapie trochę ochłonąć przychodzi
matka i krzyczy na mój widok "ojej, myślałam, że cię tu nie ma!", postanawiam więc sięgnąć po środki radykalne, wyciągam z magazynku
bęben typu djembe, ładuję go w torbę Idei, wychodzę na dwór, wspinam się na wzgórze gdzie zasłonięty złotymi od jesieni drzewami mogę grać
do ptaków, ale nie idzie mi dziś choćbym chciał, albo ręce drętwe, albo wilgotność powietrza, próbuję jeszcze naciąągać bęben, ale membrana
nie wytrzymuje (choć i tak gubiła włosie z tej strony - może jej nie wysuszyłem po jakiejś akcji do koñca, jednym słowem pęka.
Wracam do domu skupiam się bardzo na smaku jedzenia, żeby rozluznić się wreszcie trochę zanim będę mógł w spokoju popracować nad
/Projektem KOLEJ
Chwila dzwięków. Zainspirowany przeczytanymi rano na stronie NativeInstruments, twórców
instrumentów takich jak The Reactor, Kontakt, Battery, Pro-52, B4, wywiadami z Richim Hawtinem (aka Plasticman), oraz Surgeonem, jednymi z
moich ostatnich wielkich odkryć muzycznych w pogoni za pędzącym coraz bliżej prędkości światła rozwojowi kultury i wiedzy. Odkrywam w Abletonie
piękno obwiedni, gdy dzwoni ojciec, bo myśli, że mu taniej jak zadzwoni na komórkę niż jak zadzwoni prosto do matki, która siedzi koło telefonu.
A teraz jeszcze na dokładkę, kolejne cenne dychominuty stracone na pisanie wpisu na stronę.
Ale pomyślałem, że jestem wam to winny za te wszystkie nie działające linki na mojej stronie.
Spotykam się z ludzmi, zarywam noce w niezdrowy sposób, czasami. żeby poznać kim jestem. Co zrobię. Co poczuję, gdy
spotka mnie to i tamto.
Piszę te słowa, z laptopem na kolanach, w toealecie, w klubie paradox w sopocie. Zanim odpaliłem edytor, do pomieszczenia
ze zlewami, wpadły dwie laski, i krzyczą cały czas. Wrzeszczą coś do siebie. Kopią w drzwi. PS. Naprawdę nie podejrzewałem, że pomyślisz, że
mógłbym zrobić coś innego, niż minięcie ich z obojętnym wzrokiem.
Podczas festiwalu FEMeV aka Płock 2005, 5-7 sierpnia 2005, po raz pierwszy udało mi się 'w warunkach bojowych'
uruchomić setup vjski, na który czekałem odkąt zaczalem się w to bawić.
Pierwszego września w sopockim sfinksie, po raz pierwszy w warunkach bojowych a po raz trzeci w historii wszechswiata, udało
się uruchomić i wydać pierwsze dzwiękoobrazy na unikalnym samplerze AV, systemie pozwalającym w niespotykany dotychczas sposób
sterować odtwarzaniem strumienia audio-video. Wydażenie to miało miejsce podczas wystawy Stany//Conditions
Roberta Sochackiego.
Niedługo potem, 24.09.2005, w wolnej pracowni PGR ART, w Kolonii Artystów na Gdañskiej Stoczni, pierwszy set tematyczny, podczas
wystawy Polska Sztuka Polityczna, miksowałem twarzami i głosami polityków, dogrywając się do muzyki granych przez dj: parys, decay, mike rass/ sick.
W najbliższym czasie działanie sprzętu obejrzeć można:
28.10.2005 w Centrum Sztuki współczesnej £aznia w Gdañsku (Projekt Kolej)
29.10.2005 w Pracowni3, w Warszawie, ponawiamy (w ulepszonej formie) conditions
03.11.2005 w Instytucie polskim w Rzymie (projekt Kolej) - tu pewnie nie uda sie dowiezc calego sprzetu wiec moze pojsc polplayback
Najblisze vj: w ta sobote (08.10.2005)na Cyplu Czerniakowskim w Warszawie
disclaimer - poniższy tekst reprezentuje poglądy tylko moje (przynajmniej z tego co wiem;-p) za różnice w rozumieniu pojęć nie odpowiadam
Jako członek społeczności trance, za jakiego poniekąd się uważam, mam w sobie myśli które odnajdują w człowieku (i oczywiście nie tylko w nim) piękno kosmiczne.
Ten rodzaj piękna, który nie wynika z kultury, poczucia estetyzmu, tylko ten, który przyszedł na ziemię razem z życiem. Jako aktualnie
jedne z najbardziej rozwiniętych spośród struktur, jakie poprzez materię głoszą pochwałę Tego Co Jest, idziemy za energią płynącą ze słoñca,
w którego wnętrzu materia bardzo bardzo powoli jest miażdżona milionami ton własnego ciężaru, rozpraszając się na energię z której zasilamy budowanie naszych cząstek.
Nie boimy się żadnej zmiany, ponieważ to my je powodujemy (cieszymy się, że dane nam widzieć, jak szybko postępują).
Nie boimy się, ponieważ nie ma czego się bać, rzeczywistości nie da się popsuć. Ona może być chora, ale dopóki czujesz ciepło życia w sobie, ono jest i przetrwa
Jako istoty którym przecież tak bardzo dopiero niedawno udało się wytworzyć świadomość, doświadczamy ciągłego budzenia się rzeczywistości,
jak kamieñ w nieskoñczonym oceanie, który ociera się o lecące w przeciwnym kierunku bąbelki powietrza. tęcza
Dotyk nieskoñczoności, która formuuje się z lekkością jako każdy kształt, który jesteś sobie w stanie wyobrazić w ciągłości - od teraz do małego zawsze. A jednocześnie ona uczący się
od ciebie pomysłów na to, w jaki sposób ma wyglądać rzeczywistość, bo jeśli odwrócisz wzrok, to wszystko, to to, o czym pomyślisz jako ostatnie, staje się prawdą.
mrugnięcie powieki
Nie mamy wrogów poza tymi w sobie - jeśli przezwyciężysz ograniczenia swojej świadomości, możesz nauczyć się, jak być lepszym. Nasi starsi bracia,
ci, którzy narodzili się wcześniej, i mieli czas nauczyć się formułować swoje byty w bardziej świadomy sposób, mówią do nas cały czas,
możesz nauczyć się ich słuchać. Na tym polega dorastanie - na tym że rozumiesz starszych, i wiesz kiedy potrzebujesz ich rady, a kiedy nie
(bo chcesz akurat zrobić coś innego, czego oni już nie zrozumieją, bo są za starzy).
No ale oczywiście od ciebie tylko zależy kogo uznasz za brata, bo spotkać można ludzi mówiących bardzo różne rzeczy :-P
Oglądam właśnie jakiś program o noisach, który dostałem od sochackiego, który dostał od alefa. Noisowcy wkradają się ze swoim
czuciem w rejony fraktalne. Budują proste, a pózniej coraz bardziej skomplikowane systemy sprzężeñ zwrotnych, które dają piękne rezultaty,
i wbierają, swoim sercem. Wybierają? Położenie gałki - punkt pracy systemu - ale gra coś o wiele potężniejszego - chaos. Puszczony niczym
wodospad przez sitko z elektroniki. Noisy to gra na wzbudzanym szumie, wiruje w pętli kabli, za każdym razem nieco wzmocniony, ale i
wyfilrowany - wzmacnia się z siłą całej naszej ograniczonej gniazdkiem sieci, po kablu sieciowym kolejne milionbity szumowej informacji,
od transmisji sąsiednich, pulsów słoñca, czy ogólnie szeroko pojętej kosiarki sąsiada. Wszystko we wszystkim, to co słyszysz, to tylko
prosty filtr. A więc - zasłoñ kosiarkę sąsiada, a usłyszysz obraz noise.
Poniżej wartości najmniejszego podziału rozpościera się szczelina wprost w odchłañ
A muzyk noise wysącza, wyciska to, co płynie podkanałem przypadku, podsłuchuje transmisje matrixa
dzięki chessmeat za noisy dzięki sochacki za noisowe video
Zajmuję się wizualizacjami i muzyką, bo uważam że wytwarzanie światów, przestrzeni, to najwyższe dobro, pierwiastek twórczy,
to, co rzuca się w nas na świat, przemieniać go na postać, jaką uważamy za piękniejszy.
Ale to inwazyjny sposób bycia. Bo może komuś świat podobałby się bardziej bez tych wszystkich obrazów na ścianach, i awangardowej
muzyki, grafitti i trance, muzyki hiphop i kultury fast-food.
Może jesteśmy zarazą.
Czy odwracając się, z powodu obawy, że możemy się mylić, wolno nam przestać? Zatrzymać się, odpocząć?
Zobaczyć jak to by było z boku. Przejmować się tym, że się sprzedaje chleb.
.
pozwolić sobie
.
Na stawianie kropek niebieskim długopisem polskiej produkcji, na marginesie zeszytu ewidencji w sklepie mięsnym. Dlaczego odruchowo
odczuwam odrazę do pani ekspedientki, brzydzę się nią?
Bo ona nie pomaga mi rozbudowywać świata.
Nie przeszkadza mi, ale ja nie chcę żyć w świecie, który tak wygląda. Pełnym supersamów gdzie jest jasno i klimatyzacja, gdzie możesz obejrzeć,
i dokonać wyboru kilku ze stu miliardów produktów, jednej z trzech firm. Należących do dwóch żydów i jednego japoñczyka
Byłbym szczęśliwszy, gdybym znał sprzedawcę makaronu (zapewnie jego przodkowie musieliby przyjechać do nas z włoch), który potrafiłby
zainteresować mnie choć trochę smakiem tego, co jego stryjeczna siostra przygotowuje, a co mogę zakupić za uczciwą cenę u jego stryja
w spożywczym za rogiem. Gangi, klany, Kowalscy, ród silnego kowala, itp itd.
a więc ludzie, każdy inny, pomiędzy którymi można rozgrywać swoje opowiesci.
a może to własnie tak jest.